czwartek, 1 kwietnia 2010

Niezmiennie uważam mą egzystencję
za pasmo zdarzeń cudownych.
Mimo iż moment ten jest
przepełniony brakiem siły totalnej.
Relaksuję się słuchając kolejnej
z serii miliona mych ulubionych piosenek.
Staram się też pominąć świadomością
zakłócenia przedświątecznej kuchni.

Szokująco potrafią zadziwiać ludzie
rzekomo znani Twej osobie od dawna.
A.
Wdzięczna jestem wam osoby,
które jesteście tak wciąż nieodmienne.
Można się o was tak wspierająco oprzeć
kiedy już się niemalże przewraca.

Święta. Święta. Święta. Zakupy.
Sprzątanie. Zakupy. Szum. Sprzątanie.
Meksyk.
Biegniemy. Biegniemy. Gonimy. Gnamy. Pędzimy.
Trochę brak w tym czasu na... cokolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz